Ludzie jak preparaty na szkiełku
Studiuję jego twarz z intensywnością, z jaką bohater „Nowej szkoły filozoficznej” wpatrywał się we współmieszkańców kamienicy owej jesieni, gdy życie nie chciało powrócić w swe koleiny. Nerwy miał napięte, wpadał w „stany »ostrego widzenia«”. I widział oddzielnie: usta, nosy, uszy, ciała zakończone głowami, kończyny. Oglądał ludzi jak preparaty na szkiełku i ogarniała go wściekłość, że „nie potrafi opowiedzieć rzeczy najważniejszych”.
Drogiemu tadeuszowi niepokojowi
Różewicz opowiedziany drapieżną kreską Tadeusza Brzozowskiego (1947). Wąski trójkąt twarzy, policzki zapadnięte, oczy nieobecne. Młody mężczyzna patrzy w siebie, ostrymi nozdrzami wciąga powietrze, uwięził słowa za bramą ust. Na rysunku podobny jest do siebie z fałszywej kenkarty wystawionej w 1943 roku na nazwisko Tadeusz Kowalski. I do siebie siedzącego na stercie cegieł oprószonych śniegiem – zgliszczach domu rodzinnego w Radomsku. Czoło przecina bruzda, nad nią plama niesfornych włosów. (…) W dedykacji autor rysunku nawiązał do tytułu tomu wierszy – i stanu ducha poety: „drogiemu tadeuszowi niepokojowi”.
Jakaś osa wlazła mi do wnętrza
Łagodniejszą kreską opowiedział go kilka lat później Jerzy Tchórzewski. Użył więcej tuszu, rozrzutnie operował plamą, ale mniej tu zadrapań i zmarszczeń. Brak owalu twarzy, jakby artysta uznał, że jej wystarczającą spoiną jest wyrazistość oczu i napięcie ust. Włosy wciąż bujne. Jest w tym mężczyźnie moc i determinacja. On potrafi się podnieść: „Wbrew wszystkim słabościom i załamaniom – spod których długo dźwignąć się nie mogłem (…) – powoli zaczynam pisać (na razie wiersze i jakieś »notatki«, małe prozy itp.) – referował Tchórzewskiemu w latach sześćdziesiątych. – Jeśli znów jakiś głupiec nie nadepnie mi na głowę, to powoli będę się rozkręcał”.
Okładki do książek Tadeusza Różewicza zaprojektowane przez zaprzyjaźnionego z nim Jerzego Tchórzewskiego
Śledzę jego oczy, ale wciąż nie udaje mi się zajrzeć do środka i znaleźć tego brzęczącego źródła niepokoju, o którym sucho donosił Tchórzewskiemu w 1969: „…jakaś osa wlazła mi do wnętrza. Jerzy, Jerzy…”. Tamtego roku wyznawał przyjacielowi, że nieraz spadał w „psychiczną jamę” i wie, „jak tam ciężko ciemno. Musimy z tego wyłazić na światło”.
Zdjęcia nieudane, wina wspólna
Szukam w rodzinie Różewiczów podobnych oczu: osadzonych głęboko, ciemnobrązowych, zwiastujących poczucie humoru i zarazem posępnych, bezbronnych i kłujących… Jacek, brat przyrodni, ma oczy duże, jasne, lekko wypukłe, łagodne. Paweł, bratanek poety, odziedziczył po swoim ojcu Stanisławie oczy zielone, uważne. Kamil początkowo nie wydaje mi się podobny do ojca, dopiero w ironicznych błyskach jego spojrzenia rozpoznaję tony Tadeusza Różewicza.
– Zrobiłem mu około trzydziestu zdjęć – o sesji z lat siedemdziesiątych opowiada mi Krzysztof Gierałtowski, mistrz portretu, wnikliwy interpretator ludzkich twarzy. – Nie uważam, żeby udało mi się go przeniknąć. Wysłałem mu stykówki, odpisał: „Zdjęcia nieudane, wina wspólna. Pan mnie źle oświetlał i moja twarz wygląda jak na talerzu. Ale dlaczego mi pan nie powiedział, że moja koszula wygląda jak szmata…”. Zazwyczaj mam dobry kontakt z osobami, które fotografuję, Różewicz jednak nie pozwalał mi zbliżyć się do siebie.
Usta prawdy
Miał obsesję twarzy. Widział w nich krainy, krajobrazy i obrazy. Zmienność podobną do tej, jaką obserwował na niebie, ziemi i morzu. I trudność opisu, „choć to kraina tak mała, że można ją ująć w dłonie lub nimi zakryć”. W opowiadaniu „Twarze” przyznawał: „Tak, to największy temat, jaki czeka na mnie (…). Niewypowiedziane uczucia łączą mnie z ludzkimi twarzami. Zdaje mi się, że twarze łączą się w twarz ludzkości i to jest twarz ogromna, twarz miliardów. Ta twarz jest jedynym obliczem Boga po śmierci Pana Boga”.
Zbiór poetycki „Twarz” z 1964 roku ma na okładce czarno-białe zdjęcie kamiennego kręgu z przedsionka rzymskiego kościoła Santa Maria in Cosmedin. To maska bóstwa; jego kamienne usta – Bocca della verità, Usta prawdy – miażdżą dłoń kłamców i krzywoprzysięzców, jeśli ją wsuną w wypolerowany otwór. Po swojej pierwszej podróży do Włoch Różewicz napisał: „Usta prawdy/ otwór w kamiennym kręgu/ otwór w pustce”.
To znaczy, że nie ma prawdy?
Lub: „nie ma żadnej prawdy gotowej”, jak interpretuje ten wers Kazimierz Wyka.
***
Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Zdjęcie Tadeusza Różewicza autorstwa Adama Hawałeja.
Dziękujemy wydawnictwu Dowody na Istnienie za użyczenie tekstu.
Przeczytajcie także:
Powstaje biografia Tadeusza Różewicza. Premiera jesienią
Ponad 100 wydarzeń z okazji obchodów wrocławskiego Roku Tadeusza Różewicza!