wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

°C Pogoda we Wrocławiu

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 09:20

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Smektała na weekend

Wczoraj, w czwartek, w zimnym, opustoszałym ogródku restauracji "Lwowska", prowadziłem gorące obrady. Nie było nas zbyt wielu – aktor Robert Gonera i felietonista Jesse Ałatkems. Robert, w tej ogródkowej zimnicy, pił (brrr) colę z lodem. Ja zapijałem kawę gorącym mlekiem. Zagryzaliśmy napoje zimniastą szarlotką. Przeważały zmrożone gastronomiczne chwile – chociaż temat rozmowy był gorący. Dobieraliśmy aktorów do tubylczego wydania cyrku Monty Pythona. Brakowało nam krajowego Johny’ego Marwooda Cleese’a i nagle padło nazwisko reżysera Bogusia Litwińca – jako nestora krajowego wydania purnonsensowego kabaretu. Przecież znacie człowieka.

To jest jedna historyjka. Przedwczoraj zaś, w środę, zdarzyła się inna. Omawiałem z Piotrem Tomickim, realizatorem imprez, nowy cykl telewizyjnych, cotygodniowych programów, które mają wejść na antenę za około miesiąc. Będą się nazywać Smektałyki, będą towarzyszyć życiu naszego miasta oraz Dolnego Śląska. Do jednego z pierwszych odcinków możemy zaprosić Bogusława Litwińca – zaproponował Piotr. Niedawno montowałem film jednego z klientów o Japonii – dodał Tomicki. Facet opowiadał o kręceniu zdjęć w Osace, w miejskim teatrze tego miasta. Gdy pracowali kamerą w foyer, pracownik teatru zapytał skąd są? Odpowiedzieli: z Polski, z Wrocławia. Wiem! – ucieszył się Japończyk. – Tam jest „Kalambur”, Bogusław Litwiniec! – i dodał, że był uczestnikiem jednego z wrocławskich festiwali teatru otwartego.

Dużo tego Litwińca, ale to nie koniec. Czwartek i środa odfajkowane – pora na wtorek. Znów cofnijmy czas. We wtorek dostałem maila. Z wyrazami szacunku przysłał go Społeczny Komitet Organizacyjny. Podpisały się trzy – na pewno wielu znajome, cokolwiek przyszronione siksy - Krystyna Kawczak (była żona reżysera Kazia Kutza), Halina Litwiniec (obecna żona reżysera Bogusława) oraz Mira Nikodemska (ze Sztuką zawsze za pan brat). Napisały kobitki tak (niczego nie poprawiałem, nie zmieniałem): W przyszłym roku przypada 57 rocznica powstania w roku 1957 studenckiego Teatru Kalambur, przekształconego następnie w Akademicki Ośrodek Teatralny Kalambur, a jeszcze później w Ośrodek Teatru Otwartego Kalambur, organizatora słynnych Międzynarodowych Festiwali Teatru Otwartego. Jak kilka lat temu pisał Krzysztof Kucharski, był Kalambur "przez całe lata jednym z szyldów miasta Wrocławia. To spory kawałek historii tego wspaniałego miasta spotkań". Ale zapytywał jednocześnie: "Kto to dziś pamięta?".

Czasbiegnie nieubłaganie, jeżeli nie teraz, to kiedy, jeżeli nie my – to kto? Tak zrodził się pomysł upamiętnienia naszych wspaniałych czasów. Chcemy umieścić na kamienicy przy ul. Kuźniczej 29 A, w której przez lata nasz teatr miał swoją siedzibę, tablicę i rzeźbę pamiątkową. A także zorganizować: wystawę pamiątkową, happening, spektakl piosenek kalamburowych, wydawnictwo okolicznościowe i uroczyste spotkanie wszystkich Kalamburowców. Uroczystości-wydarzenia, planujemy na czerwiec 2014 roku, w czasie Święta Wrocławia (dokładny termin podamy osobno). Dla zrealizowania tego pomysłu powstał Społeczny Komitet Organizacyjny "Tablica Pamiątkowa Teatru Kalambur". Zwracamy się do Was z prośbą o pomoc w dofinansowaniu tego projektu w formie wpłat na specjalnie w tym celu utworzone subkonto.

Tak napisały wyzwolone kalamburowe heroiny i ja je doskonale rozumiem. Ten teatr pod Bogusławem Litwińcem także we mnie wypalił wiele wyraźnych blizn. Widziałem na scenie przy Kuźniczej kilkanaście teatralnych premier, moc recitali, monodramów i koncertów. Zakumplowałem się z aktorami teatru: Elą Lisowską, Krzyśkiem Zdybałem, Staszkiem Wolskim, Arturem Kusajem (dzisiaj klon pisarza Maksyma Gorkiego). Moi synowie chodzili na uronione z pióra Urszuli Kozioł spektakle dla dzieci. Po raz pierwszy w życiu (był to czas polskiego socjalizmu) mogłem z bliska zobaczyć teatralne trupy (czyli gromady aktorskie) z Włoch, Japonii, USA, Kolumbii i z wielu jeszcze egzotycznych wówczas krajów.

Na "Kalamburze" zarabiałem nawet pieniądze (marne, ale zawsze). Pisywałem recenzje z teatralnego życia. Często się z Bogusławem Litwińcem kłóciłem. Nie lubiłem, gdy – na przykład – nadużywał słówka iunctim (sprawdźcie w słowniku), żartowałem z jego niektórych manifestów, które znajdowałem wiele lat później w programowych tekstach literackiego noblisty Dario Fo. Teatr Pantomimy Henryka Tomaszewskiego, Teatr Laboratorium Jerzego Grotowskiego i Teatr Kalambur Bogusława Litwińca przez wiele powojennych lat (każdy wymieniony tutaj teatr w swojej gatunkowej dziedzinie) był pierwszorzędnym znakiem rozpoznawczym wrocławskiej kultury, emanacją tej kultury na Polskę, Europę, świat.Jak Boga kocham oraz uroczyste słowo honoru!

Debiutowało u Litwińca wielu dzisiaj znakomitych artystów. W ciągu trzydziestu sześciu lat teatr dał 107 premier (widziałem grubo ponad 30). Przewinęło się przez deski teatru – uwaga, uwaga – około 800 (!) wykonawców, w tym Halina Skoczyńska, Jerzy Schejbal, Maciej Tomaszewski. Wielu uznanych plastyków: Elżbieta "Lalka" Terlikowska, Eugeniusz Get-Stankiewicz; kompozytorów: Grażyna Pstrokońska-Nawratil, Bogusław Klimsa. Także poetów – Urszula Kozioł, Ewa Sonnenberg. Ogólnopolską popularność zdobyli Anna German, Ewa Dałkowska, Pola Raksa, Edward Lubaszenko i Cezary Żak. Prawda, że zacna gromada zacnych postaci?

Ewa Dałkowska, etykieta i filar wielu warszawskich scen, onegdaj zwierzała się: Rodzice początkowo nie zgodzili się na naukę w szkole aktorskiej. Żeby występować w Kalamburze, musiałam zdać egzamin. Ta scena to moje pierwsze zetknięcie z teatrem i od razu z przedstawieniem politycznym: "Szewcami" Witkacego, dyplomem reżyserskim Włodzimierza Hermana. Niesamowitym. Zobaczyłam, jak przy użyciu dobrej literatury można powalczyć o rzeczywistość. Grałam potem jedną z Dziwek Bosych, objechaliśmy z "Szewcami" Witkacego całą Polskę. W kolejnym widowisku Kalambura, czyli "Męczeństwie i śmierci Macieja Gyubala Wahazara", opartym na dramacie Witkacego i jego powieści "Nienasycenie", zostałam obsadzona jako Świntusia Macabrescu, ale cenzura zdjęła tytuł po trzeciej próbie generalnej.

Wszystko właściwie, co (z ludźmi podobnymi duchem) Litwiniec wypuszczał ze sceny na wolność, akceptowałem bez nadmiernych fochów. Tylko raz bardzo mnie rozczarował, nawet byłem na niego wściekły. 20 lat temu wystawił happeningową sztukę "Publiczność zwymyślana", austriackiego hippisa, beatnika Petera Handtke. Sztuka odnosiła triumfy w całej Europie. Jednak głos buntu Handtke’go w wydaniu Litwińca stał się karykaturą takiego pokoleniowego buntu, był farbowany, nieprawdziwy. W życiu teatralnym miałem dwa – może jeszcze do spełnienia – marzenia. Zagrać tytułową rolę w dramacie "Ubu król, czyli Polacy" Alfreda Jarry’ego, oraz wyreżyserować "popapraną", niepokorna sztukę "Publiczność zwymyślana". Nie wiem tylko czy w epoce tabletów, ale i Smoleńska, te byty mogą być jeszcze przydatne.

Kim jest Bogusław Litwiniec, gruboziarnista sól miasta, przyczyna moich tutaj wspomnieniowych emanacji? To dzisiaj 82-letni jegomość, pochodzący rodzinnie ze Wschodu. A dorastający w Kłodzku. Absolwent fizyki na wrocławskim uniwersytecie. W 1957 założył i został kierownikiem, reżyserem, aktorem i autorem w Studenckim Teatrze "Kalambur". W 1966 ukończył studium z teatru i dramaturgii na uniwersytecie w Nancy. W 1991 przekształcił teatr "Kalambur" w regionalne Centrum Partnerstwa Europejskiego. Wrocławski radny i senator RP (reprezentował SLD). To dalej rześki gaduła i wieczny reformator. Facet, który w peerelu – ściągając do Wrocławia teatry z całego globu – przybliżał mi rzeczywistość, która może kiedyś nadejść. I wreszcie – skubana - nadeszła. Czy więc wzbraniać się przed pamiątkową tablicą na ścianie jego teatru? Never! A odsłonić powinien ją minister, nie tylko od teatrów – Bogdan Zdrojewski. Wszak jeden i drugi to patrioci naszego miasta, że siebie – przez grzeczność – nie wymienię. Zresztą – każdy miał sińca przez Litwińca! Howgh!


Zdzisław Smektała bbd@bbd.pl Zdjęcia z archiwum autora

 

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama