– Dodatnie temperatury w styczniu sprawią, że dużo organizmów nie przejdzie normalnego cyklu rozwojowego – mówi prof. Wiesław Fałtynowicz z Wydziału Nauk Biologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego.
Mimo kalendarzowej zimy w Polsce za dnia panują dodatnie temperatury, w pierwszym tygodniu stycznia sięgały one średnio 7-8 stopni Celsjusza. Brak mrozu powoduje, że o wiele za wcześnie zaczynają się zielenić pola i sady.
– Trzy dni temu widziałem już kwitnącą leszczynę. Jednak, biorąc pod uwagę ekonomię, duże szkody przez brak prawdziwej zimy mogą mieć sadownicy – mówi prof. Fałtynowicz. – Jeśli drzewa owocowe wypuszczą pączki, to później wystarczy nawet niewielki mróz, który na pewno przyjdzie, by te zawiązki zostały zniszczone. To spowoduje, że te drzewa nie będą już w tym roku owocowały.
Ciepłe noce i dni sprzyjają szkodnikom oraz pasożytom, które już w lutym rozpoczną aktywności, dotyczy to zarówno owadów, jak i mikroorganizmów.
Prof. Fałtynowicz: – Wiosną będzie więcej komarów, bo tej zimy nie wymarznie ich tyle, co zwykle. Wcześniej niż zwykle uaktywnią się także kleszcze, zapewne ich także będzie więcej. Dzisiaj w żaden sposób nie można temu zapobiec. Ograniczenie ich populacji to rola mrozu.
Zarazem naukowiec z Uniwersytetu Wrocławskiego pociesza, że przyroda poradzi sobie z wysokimi temperaturami zimą i nadmiar niektórych organizmów, jeśli chodzi o ilość pasożytów, zostanie wyrównany. W gorszej sytuacji są sadownicy, którzy muszą brać pod uwagę straty spowodowane niewielkimi nawet wahaniami temperatury.
wto